Przestawienie się z okresu zimowego na wiosenny to dla organizmu spory wysiłek. Nawet 30-50 proc. Polaków w tym czasie odczuwa rozdrażnienie, osłabienie, ma też kłopoty z koncentracją. Te objawy to tzw. syndrom kaca pozimowego, związanego z nadmiarem melatoniny, hormonu snu, w organizmie. Związek ten produkowany jest w mózgu w większych ilościach, gdy za oknem brakuje światła. A o takie warunki w naszym kraju nie jest trudno. W lutym dobowe usłonecznienie, czyli czas, kiedy niebo nie jest zachmurzone, wynosi średnio 4 godziny. W marcu to „aż” 4,5 godziny, a w kwietniu nawet 7. Dla porównania: w Hiszpanii czy Grecji słońce świeci średnio w roku ponad 8 godzin dziennie.
Drogocenne światło

Energia niezbędna do życia to nie wszystko. Promienie słoneczne zapewniają też dobry nastrój. Wyłapywane przez specjalne fotoreceptory w siatkówkach powodują wytwarzanie serotoniny i dopaminy, hormonów szczęścia. Promienie UVB wzmacniają też kości. Pod ich wpływem w skórze wytwarza się witamina D, dzięki której organizm prawidłowo przyswaja z pożywienia wapń i fosfor. To szczególnie ważne dla maluchów, których kości wciąż rosną, i dla seniorów – im z kolei grozi osteoporoza. Tymczasem zbyt niski poziom witaminy D występuje nawet u co drugiego Polaka! Witamina D to również składnik niezbędny do prawidłowego działania układu odpornościowego. Pobudza do pracy limfocyty T, odpowiedzialne za walkę z bakteriami i wirusami. Wpływa też na płodność, co wykazali australijscy naukowcy. U jednej trzeciej przebadanych przez nich mężczyzn problem ten współwystępował z niedoborem witaminy słońca. Kiedy panowie zastosowali helioterapię – spacery przez 30 minut dziennie – 40 proc. z nich doczekało się wkrótce dziecka. Odpoczynek w promieniach słońca sprzyja też uregulowaniu kobiecej gospodarki hormonalnej, zwłaszcza poziomu prolaktyny.
Byle z głową...
Nic dziwnego, że jednym z zaleceń lekarzy jest codzienne wystawianie skóry na działanie słońca przez co najmniej 20 minut (osoby o ciemnej karnacji) lub kwadrans (osoby z porcelanową cerą). Dopiero potem warto założyć okulary przeciwsłoneczne i posmarować się kremem z filtrem. Taka helioterapia powinna odbywać się najlepiej rano lub po godzinie 15, na zewnątrz. Wystawianie się na promienie przez szybę nie ma sensu. Jeśli pogoda pozwala, na czas spaceru zdejmij ciepły sweter. Odsłaniając 20 proc. ciała, czyli twarz, ręce i nogi, umożliwiasz organizmowi produkowanie witaminy D na maksymalnych obrotach.
...I umiarem
Słońce to również skuteczny lek w walce z łuszczycą. Pomaga pokonać chorobę u około 80 proc. pacjentów. Po naświetlaniach lub rozsądnym opalaniu zmiany na skórze znikają albo stają się mniejsze. Niestety, u części pacjentów zdarza się, że promieniowanie UVA i UVB doprowadzają do zaostrzenia objawów choroby. Dlatego zawsze przez podjęciem helioterapii warto skonsultować się z dermatologiem. Jeśli słońce ci pomaga, specjalista ustali bezpieczny czas „plażowania”. Pamiętaj też, by części ciała, na których nie ma zmian łuszczycowych, chronić kremem z filtrem. Słońce często zmniejsza dolegliwości pacjentów z atopowym zapaleniem skóry. Zwróć uwagę na to, by nie naświetlać ognisk choroby w fazie zaostrzenia, czyli sączących się ranek.
Schowaj się w cieniu
Gdy cierpisz na przewlekłe choroby i w związku z tym bierzesz leki na: niewydolność krążenia, nowotwory, nadczynność tarczycy, gruźlicę lub stosujesz tabletki antykoncepcyjne, antybiotyki albo preparaty z dziurawca. Jesteś w ciąży. Podczas burzy hormonalnej skóra jest bardziej wrażliwa, więc nadmiar słońca grozi przebarwieniami.