Większość z nas, gdy staje przed lustrem nie czuje się atrakcyjnie. Aż 80% Polek ma kompleksy. Nasza akcja #pielegnujeniefiltruje chce zachęcić, żeby patrzyć na siebie życzliwym okiem. Bo to, co piękne, wcale nie musi być idealne, za to jest prawdziwe. Jak pracować nad samoakceptacją i poczuciem wartości? Dlaczego nie warto porównywać się z innymi? Jak mądrze korzystać z social mediów? Odpowiada Katarzyna Kucewicz, psycholożka, psychoterapeutka, seksuolożka.
Akcja #pielegnujeniefiltruje ma przypomnieć nam, że nasze piękno tkwi w naturalności i że warto zadbać o siebie, by poprawić swoje samopoczucie i samoocenę. Tymczasem z badań wynika, że nawet 80 procent Polek i Polaków ma kompleksy. Dlaczego nie akceptujemy swojego wyglądu?
Psycholożka, psychoterapeutka, seksuolożka Katarzyna Kucewicz: Jesteśmy wobec siebie bardzo krytyczni i porównujemy się do nierealistycznych wzorców, czyli na przykład do zdjęć celebrytów. Ten krytycyzm wpajany był nam często do głowy od dziecka. Dzisiaj rodzice mają większą świadomość, że stałe krytykowanie malucha nie zbuduje u niego pewności siebie. Ale dawniej było to na porządku dziennym, że dzieci słuchały od bliskich przykrych uwag pod swoim adresem czy porównań z innymi. Takie słowa potrafią wyryć się w świadomości na lata. Nierzadko spotykam pięknych ludzi z kompleksami, którzy mówią mi, że nie lubią siebie, bo 30 lat temu matka albo ojciec wypowiedzieli opinię, która zaważyła na ich całej samoocenie.
Coraz więcej gwiazd publikuje swoje zdjęcia bez makijażu czy retuszu, na wybiegach królują dojrzałe modelki, mimo to wiele osób wciąż bardzo często poprawia swoje zdjęcia, zanim opublikuje je w sieci. Dlaczego?
Myślę, że to jest kwestia przyzwyczajenia. Kiedy już się zaczyna przerabiać zdjęcia to trudno potem się od tego odzwyczaić, ale jest to zgubne. Nawet delikatne przeróbki sprawiają, że tracimy swoją prawdziwość i przestajemy się identyfikować sami ze sobą. Dlatego w efekcie ludzie, którzy publikują wyłącznie mocno przerobione zdjęcia, wstydzą się potem spotykać z innymi na żywo i patrząc w lustro, przestają siebie akceptować. Akceptują tylko nieprawdziwe wersje siebie. Pogoń za ideałem ma to to do siebie, że nigdy się nie kończy. Osoba nie akceptująca swojego wyglądu zawsze będzie miała do niego zastrzeżenia. Ale byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie dodała, że rozumiem obecną presję idealnego wyglądu. Jeśli ktoś widzi, że wszyscy wokół publikują perfekcyjne wizerunki, to też nie chce być gorszy.
Coraz więcej osób uzależnia postrzeganie samych siebie od liczby lajków pod swoimi zdjęciami czy postami.
Lajki nie powinny przenigdy być ani budulcem, ani niszczycielem naszej samooceny. Jeśli są, to oznacza, że powinniśmy umocnić fundamenty swojej samooceny.
W jaki sposób?
To jest proces. Samoocenę należy budować na podstawie wartości, dobrych uczynków, swojej moralności, a nie tego, czy ktoś nas lubi w sieci. Prawdziwa pewność siebie to akceptacja i życzliwość wobec własnych mocnych stron i słabości.
Jesteśmy swoimi największymi krytykami, którzy surowo oceniają swoje poczynania.
Często od dziecka słyszymy, że docenianie siebie to narcyzm, a skromność jest największą cnotą. Ale tak nie jest. Warto nauczyć się siebie doceniać, bo wtedy czujemy się lepiej i jesteśmy też lepsi dla innych! Nauczyć się, bo zwykle jeszcze ze szkoły pamiętamy, że błędy podkreśla się na czerwono, a dobrych rzeczy nie zauważa. Tak nas traktowano, gdy byliśmy mali i potem tak oceniamy się sami w dorosłym życiu. Skupiamy się na tym co słabsze, co niedoskonałe, czego w sobie nie lubimy, a zapominamy o reszcie pięknych cech.
Jak więc spojrzeć na siebie łagodniejszym okiem?
Często pacjentom robię taki test. Pytam, na ile czują się atrakcyjni w skali 0-10? Przeważnie słyszę, że na zero albo jeden czy dwa. Wtedy w odpowiedzi wypisuję wszystkie części ciała, prosząc: „A teraz oceń każdą z nich osobno”. Zwykle okazuje się, że poszczególne części ciała (włosy, kolana, oczy, nogi) oceniamy znacznie wyżej, ale przez jeden mankament (np. duży nos czy szerokie biodra) całościowo myślimy, że jesteśmy nieatrakcyjni. Warto spróbować spojrzeć na siebie w ten sposób.
Popularny trend „slow life” namawia, by celebrować drobiazgi w swojej codzienności i to na nich budować swoje samopoczucie: doceniać wagę niespiesznego spaceru, porannej kawy wypitej w ciszy, wypoczynku z książką na kanapie. Przywrócenie w życiu równowagi może pomóc nam wyłączyć w sobie wewnętrznego krytyka, który blokuje nasze działania?
Oczywiście. Główna idea slow life zakłada samowspółczucie i uważność na siebie. Opiera się na tym, że jesteśmy wsłuchani w tu i teraz, podchodzimy z życzliwością do świata i do siebie. Człowiek, żyjąc wolniej, opiekując się sobą, staje się dla siebie przyjacielem, a nie atakującym oprawcą.
Czy samooakceptacji można się nauczyć?
Tak, z tym, że często jest to proces wymagający czasu i cierpliwości. Podstawa to szczera chęć, podjęcia decyzji - tak, będę dla siebie dobra/dobry. Będę patrzeć na siebie oczami przyjaciela, a nie wroga, nawet jeśli popełnię błąd.
Czy w ten sposób można poprawić swoją samoocenę?
Myślę, że najważniejsze jest skupianie się na tym, co jest w nas dobre, ładne, co robimy wartościowego dla innych. Pomaga w tym codzienne zapisywanie sobie, co dobrego nas spotkało, co dobrego zrobiliśmy, co dobrego usłyszeliśmy o sobie. Jestem zdecydowaną propagatorką pisania dzienników, pamiętników albo krótkich notatek, w których będziemy przelewać na papier swoje codzienne myśli pełne wdzięczności. Warto też spróbować afirmacji. To jedna z metod budowania samooceny - wypisywanie w czasie teraźniejszym pozytywnych zdań o sobie i czytanie ich kilka razy dziennie, np.: „jestem wartościowa”, „jestem najlepszą mamą jaką umiem być”, „mam prawo być sobą”.
Akcja #pielegnujeniefiltruje Ziko Dermo zachęca nas do dbania o siebie i do pracy nad swoim wizerunkiem po to, by poczuć się ze sobą dobrze. Czy porównywanie z innymi ma sens?
Jedyne porównanie, jakie ma sens, występuje wtedy, kiedy porównujemy się sami do siebie. Inni nie powinni być dla nas punktem odniesienia, bo każdy człowiek ma swoją historię, swoje trudności i swoje mocne strony, np. to, że koleżanka zrzuciła 15 kg, a my tylko 2 kg, nie powinno być dla nas żadnym wyznacznikiem, bo każdy organizm jest inny. A może wcześniej w ogóle nic się nie udawało zrzucić i te 2 kg to jest nasz wielki sukces? Tak lepiej patrzeć, bo to dopinguje. Jeśli już porównujemy się z innymi to warto robić to rozsądnie, czuć dumę z własnych osiągnięć. Niestety, przeważnie porównywanie z innymi zniechęca albo wzmaga niezdrową rywalizację. Dlatego uważam, że takie akcje jak #pielegnujeniefiltruje mogą pomóc nam przywrócić pozytywne proporcje i nauczyć nas zadbać o siebie i patrzeć na siebie łagodnie.
Katarzyna Kucewicz - psycholożka, psychoterapeutka, seksuolożka. Autorka 4 poradników psychologicznych, ekspertka w programach telewizyjnych, dzieląca się wiedzą psychoedukacyjną na Instagramie: @psycholog_na_insta. Prowadzi prywatny gabinet w Warszawie.